Promocyjne wejściówki do aquaparku Tatralandia
Promocyjne wejściówki do aquaparku Tatralandia
Relaks w basenach termalnych
Relaks w basenach termalnych
Wypoczynek w gorących źródłach
Wypoczynek w gorących źródłach
Udany wypoczynek i dobra zabawa gwarantowana!
Udany wypoczynek i dobra zabawa gwarantowana!

Na zdrovie! W Złotego Bażanta krainie!

Od Bratysławy aż po Poprad, jak kraj długi i szeroki całymi strumieniami leje się piwo. Zlaty Bażant,  Kamzik, Baltazar, Saris i Eisenbier to tylko niektóre z marek, których na Słowacji powinniście skosztować.
Ale zacznijmy od początku…

Skąd tradycja picia piwa na Słowacji?

Otóż piwo, podobnie jak wiele innych wyrobów, które kojarzą nam się stricte ze Słowacją jest tam napojem na poły eksportowym. Z zawartego w 1918 roku związku silnego państwa Czeskiego i słonecznej Słowacji urodził się piękny zwyczaj. Jasne, ciemne, niepasteryzowane, piana na dwa palce, bąbelki. Od blisko stu lat nasi południowi sąsiedzi to jedni z prekursorów produkcji i degustacji tego złotego napoju.

Dlaczego? Powodów jest przynajmniej kilka.

Piwo kelt<p>Kelt<p> Supremen<p>Piwo supremen<p> Piwo Złoty Bażant<p>Złoty Bażant<p>

1)    Cena. Słowackie piwo cieszy się znakomitą reputacją, do tego często jest tańsze niż napoje bezalkoholowe. Ten argument przemawia do nas bardziej niż kiedykolwiek, szczególnie od czasu wejścia Słowacji do strefy euro.
2)    Siła tradycji. Jeśli sięgniemy pamięcią pięć lat wstecz, Złoty Bażant kosztował w słowackim sklepie dwanaście koron, co stanowi równowartość jednego złotego i dwudziestu groszy. W barze niewiele więcej, bo złoty osiemdziesiąt. Smadnego Mnicha lub Martinera można było kupić jeszcze taniej. Dzisiaj ceny alkoholu w Polsce i na Słowacji się zrównały, a jednak sentyment do słowackiego alkoholu pozostał. Tradycja to potężne narzędzie w służbie piwnego marketingu.  
3)    Dostępność. Słowacja to prawdziwy raj dla piwoszy. Chyba najbardziej znany wśród Polaków jest Złoty Bażant, piwo, które można kupić w tym kraju niemalże na każdym kroku.
4)    Niedostępność. Kelt, Staropramen i wiele innych prawdziwie słowackich piw to marki, które trudno kupić w Polsce.  

Kufle piwa
5)     Na zdrovie! Być może jeszcze tego nie wiecie, ale piwo pozytywnie oddziaływuje na nasze zdrowie! Spożywane w umiarkowanych ilościach zmniejsza ryzyko zawałów serca. Pijcie na zdrovie!
6)    Na obiad! Z kolejnych stron niniejszego przewodnika dowiecie się o tym, że słowacka kuchnia nie należy do najlżejszych. Wyprażany ser, bryndzowe haluszki i tradycyjny ryzek nie jednemu zaszkodzą. Nie odwodzimy Was teraz od jedzenia słowackich przysmaków, bynajmniej! Jeśli jednak właśnie pakujecie walizki i w głowę zachodzicie nie mogąc znaleźć domowej apteczki, podpowiadamy inne rozwiązanie. Podczas urlopu na Słowacji możecie rozstać się na dobre z butelką amola, tym razem brak miętowej herbaty nie zepsuje Wam urlopu. Jak zapewniają naukowcy, piwo wspomaga procesy trawienne! Pijcie więc do obiadu.
7)    Pamiątki z wakacji. Większość z nas, i zapewne ma to zakorzenienie w opisywanej wyżej tradycji, zwykła ze swoich urlopowych wojaży przywozić różnego rodzaju pamiątki. O ironio, słowackie souveniry, o których tu mowa mają zazwyczaj postać płynną i są zamknięte w szklanej butelce. Zrobiłam rachunek sumienia i bez przekłamania przyznaję się przed Wami, że zawsze ze Słowacji przywożę kilka piw. Wy nie?
8)    Magia wspomnień. Słowackie piwo lepiej smakuje. Smakuje latem. Wakacjami. Odpoczynkiem. Przywodzi na myśl beztroskie chwile w Tatralandii, narciarskie szaleństwo na Chopoku, uroki pieszych wędrówek w Demanowskiej Dolinie…

Becherovka

Becherovka kontra Demanovka

Jeśli jesteście na diecie, pewnie macie świadomość tego, że jedno piwo to równowartość 120 kalorii. Ta liczba nie byłaby tak przerażająca, gdyby nie fakt, że rzadko na jednym się kończy, a cztery piwa to już tyle co jeden BigMac.  I tu należy podkreślić – nie samym piwem Słowacja stoi! Niewiele osób wie, że ojczyzna Janosika to również bardzo przyzwoite zagłębie winne, a nasi południowi sąsiedzi słyną na świecie ze świetnych owocowych palanek.
Żeby przekonać się o tym, jak smakują Małokarpackie czy Tokaj najlepiej wybrać się na południe kraju i tam, w przydrożnej winiarni po uprzedniej degustacji, zaopatrzyć się w kilka butelek. Szczególnie warto pojechać tam we wrześniu, gdy w Małych Karpatach odbywa się święto winobrania. Ulicznej fieście nie ma końca, a wszyscy chętni częstowani są burczakiem – młodym winem po pierwszej fermentacji.   
Wśród mocniejszych trunków spirytusowych prym wiodą wspomniane już owocowe palanki, przez naszych rodaków uparcie nazywane nalewkami. Podobno najsłynniejsze z nich to śliwowica oraz jałowcówka (borovička). Dla mnie jednak zdecydowanym liderem tego owocowo-wyskokowego korowodu jest słowacki odpowiednik czeskiej Becherovki - wytwarzana na bazie ziół Demänovka.

Absynt

Zielona wróżka

Kolejnym trunkiem, (p)o którym głośno mówi się na Słowacji jest opracowany według receptury  doktora Pierre Ordinaire Absynt. Twórca Absyntu przez cale lata, od 1792 roku, produkował swoją miksturę w przeświadczeniu, iż jest to magiczny elixir na wszelkie dolegliwości.  Podczas wojny w Algierii w 1840 roku, żołnierze francuscy dodawali zielonego napoju do wody aby uchronić się przed malarią i innymi zakaźnymi chorobami czarnego lądu.
Kamieniem milowym w historii Absyntu była przypadająca na lata 1880 – 1915 francuska Belle Epoque. Piękny wiek położył kres tezom doktora Ordinaire. Odtąd absynt zyskał miano doskonałego aperitifu i stał się jednym z najpopularniejszych alkoholi świata! Zieloną wróżkę (bo tak zaczęto nazywać absynt) pijali wtedy niemalże wszyscy: damy, gentlemani, businessmani i politycy. Największe uznanie zyskał jednak w oczach artystów, którzy pisali o nim poematy, malowali go, ale przede wszystkim spożywali… w nadmiernych często ilościach.  W miłości do zielonej wróżki zatracili się między innymi Pablo Picasso, Vincent Van Gogh, Oscar Wilde, Charles Baudelaire oraz Ernest Hemingway.
Po pierwszej wojnie światowej, absynt znalazł się na liście alkoholi zdelegalizowanych. W 21 czerwca 1998r za sprawą George Rowley`a powrócił na salony Unii Europejskiej. Warto w tym miejscu obalić kilka mitów dotyczących tego niezwykłego elixiru.

  • Współczesny Absynt nie powoduje halucynacji
  • Nie jest narkotykiem
  • Absynt nie sprawi, że oszalejesz

Wraz ze schyłkiem XX wieku i legalizacją Absyntu rosła jego popularność w Europie. Zieloną wróżkę spotkać można w niemalże każdym słowackim sklepie, kosztuje 15 euro za butelkę. Nie zdziwcie się, gdy kelner w restauracji zaproponuje Wam absynt jako aperitif. Niech Was nie zdziwi, że siedząc w małej tatrzańskiej kawiarence poczujecie się jak na wzgórzach paryskiego Montmartu.


Chociaż Słowacja nie jest już dla nas cenowym rajem, z którego zwykliśmy przywozić trunków więcej niż pozwalały na to przepisy celne, smak piwa i owocowych nalewek, zapach wina i kolor absyntu pozostał ten sam.  I chwała mu za to.

Na zdrovie!

Sprawdź inne miejsca na udany wypoczynek